Odsłony: 59
Dojrzewa koncepcja zasiedlenia mojego towarzyskiego akwarium rybami z Ameryki Środkowej, zatem zaaplikowałem stadko pięciu molinezji żaglopłetwych (samiec i 4 koleżanki). Miąłem w młodości te rybki i pamiętam, że odpowiadały im warunki jakie staram stworzyć się w swoim akwarium.
W oczku woda zrobiła się mocno zielona, glony pływające w toni są na chwile obecną poważnym problemem. Nie chcę używać do ich zwalczania chemii, a środki biologiczne oferowane w niektórych sklepach są mocno nie na moją kieszeń.
Co zatem zrobiłem? Wstępnie dbam o konkurencję dla glonów w postaci roślin wyższych moczarka, strefa przybrzeżna i powierzchnia wody, którą pokrywam systematyczne rzęsą wyciąganą z akwarium. Rzęsa to plaga wiem, ale u mnie chętnie wcinają ją mieszkańcy oczka karpie, orandy i jak zauważyłem nowi wpuszczeni wczoraj (karasie). Ryby są wszystkożerne, rzęsa pływa po powierzchni do tego mieści się w pysku, smacznego.
Wpuściłem odrobinę rozwielitki, może w końcu się zaaklimatyzuje i zacznie mnożyć w strefie szuwarowo-bagiennej. 🙂
Wymiana rury na strumyczek mam nadzieję w tych wakacjach, wszystko oprócz ziemi już zgromadziłem (tylko gdzie ja schowałem folię?).